DOOMSDAY - śmiertlene zagrożenie
Doomsday to kolejna po Dog Soldiers i Zejściu zrealizowana z wielkim rozmachem produkcja reżysera Neila Marshalla, z Roną Mitrą w roli głównej.
Pochodzący z Wielkiej Brytanii Marshall zaliczany jest do tak zwanej „Splat Pack” – grupy reżyserów, którzy zarzucają ekran kombinacją nieustającej akcji i krwawego horroru w futurystycznej scenerii rodem z koszmaru sennego. Jednak, idąc pod prąd obecnym trendom, zgodnie, z którymi, filmy akcji opierają się przede wszystkim na komputerowych efektach specjalnych, Marshall postanowił wykorzystać konwencjonalne metody doprowadzając je do perfekcji.
Marshall opowiada: „Jedną z rzeczy, co, do których byłem całkowicie pewien kręcąc Doomsday, było to, że wykorzystam elementy oparte na akcji kaskaderskiej, jakich teraz już się raczej nie realizuje. Prawdziwi ludzie w prawdziwym świecie robiący naprawdę niebezpieczne rzeczy. Żadnego zielonego tła, żadnych uprzęży, tylko zwariowani kaskaderzy skaczący i zwisający z wpadających na siebie samochodów rozpędzonych do 120 kilometrów na godzinę”.
„W pewnym sensie Doomsday to moja wizja przyszłości” – kontynuuje reżyser. „Morderczy wirus atakuje Wielką Brytanię i rząd postanawia zbudować mur, żeby objąć kwarantanną cały obszar Szkocji i dać szansę na przetrwanie pozostałej ludności kraju. Po 25 latach do odizolowanej strefy trafia elitarna jednostka z misją specjalną...”
Dla producenta Benedicta Cartera, naturalne było, że Marshall przejdzie od produkcji niskobudżetowych do filmów o większym budżecie.
„Dog Soldiers był niezłym, choć niedrogim filmem” – mówi Carter. „Podobnie było z Zejściem. Neil nie tylko napisał do obydwu scenariusze, ale także wyreżyserował. Kiedy jest się dobrym reżyserem, można sobie poradzić przy każdym budżecie. Realizując te filmy pokazał swoje możliwości, które także wykorzystał w Doomsday.”
Od początku wiadomo było, że tworzenie takiej postmodernistycznej wizji napotka na wiele trudności. Per Carver opowiada: „Wiedzieliśmy, że to będzie bardzo trudny projekt. Reżyserowi zależało przede wszystkim na tym, aby nakręcić autentyczne sceny walk czy pościgów, a nie tworzyć wszystko w studio lub na monitorze komputera.
To z kolei wymagało znalezienia obsady, która zechciałaby zagrać w niezwykle niebezpiecznych scenach wybuchów, pościgów samochodowych, czy też w takich gdzie padają prawdziwe ciosy.”
Porównując skalę Doomsday ze swoimi poprzednimi filmami, Marshall tłumaczy: „Moje poprzednie dwa filmy angażowały niewielką grupę ludzi w zamkniętych przestrzeniach. W największych scenach pojawiało się najwyżej dwudziestu statystów. Przy Doomsday potrzebowaliśmy 50 statystów już pierwszego dnia, a niemal tysiąca do późniejszych scen. Na początku byłem tym onieśmielony, ale wiedziałem, że to będzie wielka przygoda.”
Żeby zrealizować ten ambitny plan, Marshall zdecydował się pracować z ekipą, z którą współpracował przy poprzednich projektach, w tym z autorem zdjęć Samem McCurdy’m, scenografem Simonem Bowlesem i specjalizującym się w charakteryzacji i wykorzystaniu atrap Paulem Hyettem.
Razem ten twórczy zespół wypracował coś, co nazwał „stylem Marshalla”. „Gdybym miał wybrać jakiś styl robienia zdjęć, to byłoby to coś w rodzaju Ridleya Scotta” – mówi reżyser. „Chociaż planowaliśmy wykorzystać w Doomsday nieco efektów komputerowych, to nie chciałem się tylko do nich ograniczać. Lubię, kiedy wszystko wygląda surowo. Chcę, żeby to wyglądało tak realistycznie i brutalnie, jak powinno. Efekty specjalne stosowane na planie zdały test czasu, natomiast efekty komputerowe ciągle są ulepszane i mogą się w przyszłości wydawać przestarzałe.”
Więcej informacji na www.doomsday.com.pl